Pod koniec życia Fryderyka Wilhelma I mawiano, iż Prusy mają trzy stany ludności: piechotę, kawalerię i artylerię. Dzisiaj pewnym jest, iż jego działania w sferze militarnej, administracyjnej i finansowej, pozwoliły jego następcy, Fryderykowi II stworzyć silne państwo pruskie, liczące się na arenie międzynarodowej.
Olbrzymią rolę odegrał tu Poczdam, który w czasach Fryderyka Wilhelma I stał się miastem garnizonowym. „Król – żołnierz” zadecydował o przeniesieniu żołnierzy do Poczdamu, którzy początkowo zamieszkali w domach mieszczan. Aby pomieścić stale rosnącą ich liczbę, na początku XVIII wieku przystąpiono do rozbudowy miasta. W tym celu sprowadzono rzemieślników z różnych stron Europy, także z Holandii.
Fryderyk Wilhelm I już w wieki 12 lat odwiedził Holandię. Jego babka Luiza Henriette Nassau pochodziła z Hagi, więc król, jako spadkobierca księcia Orańskiego, czuł wewnętrzną tęsknotę i potrzebę pobytu w Niderlandach. Na początku XVIII wieku Holandia była potęgą światową i wzorem dla dużej części Europy. Uniwersytet w Lejdzie przyciągał naukowców, filozofów i prawników z całej Europy. Kiedy w 1732 roku po raz kolejny odwiedził Holandię, zapragnął zabrać ze sobą jej cząstkę. Królowi imponowali holenderscy budowniczowie, uważał ich za niezwykle zdolnych i doświadczonych. Niestety w tamtym czasie nikt z Holendrów nie słyszał o małym Poczdamie pod Berlinem, więc wizja wyjazdu z nowoczesnego i dobrze prosperującego kraju była Holendrom odległa. Król zdeterminowany obiecał im nie tylko własny dom z ziemią, ale również pieniądze na podróż, zwolnienie ze służby wojskowej, czy zwolnienie z podatków.
Budowa dzielnicy holenderskiej w Poczdamie rozpoczęła się od osuszenia wilgotnego i podmokłego terenu. Sprowadzeni w tym celu budowniczy z Holandii: Jan Bouman, Adrianus den Ouden, Anton de Ridder i Huigbrecht Keetel doskonale wiedzieli, jak poradzić sobie z tą częścią prac. Nieopodal placu budowy (w miejscu obecnego Bassinplatz, stąd jego nazwa) wykopano olbrzymi basen, w którym zbierała się woda, następnie odprowadzana była utworzonym kanałem do Jeziora Świętego w Nowym Ogrodzie. Po osuszeniu terenu pod zabudowę, utworzono siatkę palową z setek pni drzew. Uzupełniona została grubą warstwą ziemi, a na części wierzchniej ułożono fundament z wapiennych bloków, mających 1,30 m wysokości i 1,25 m szerokości. Zostały one sprowadzone z kamieniołomu Rüdersdorf, oddalonego o 80 km od Poczdamu. w ten sposób został przygotowany grunt pod zabudowę dzielnicy holenderskiej w Poczdamie.
Cóż stało się ze wspomnianym basenem? Z czasem stał się on dużym problemem dla mieszkańców. Zbierały się w nim zanieczyszczenia, unosił się nieprzyjemny zapach. Kolejny władca, Fryderyk II nakazał Petrowi Josephowi Lenne przekształcić basen w staw, dopiero w 1876 roku został on zasypany. Obecnie, na terenie dawnego basenu jest duży parking i cmentarz żołnierzy radzieckich.
Jan Bouman, kierownik budowy i główny architekt, zaplanował wzniesienie 134 domów, skoncentrowanych symetrycznie przy czterech dużych placach. W ciągu ośmiu lat budowy powstało 75 dużych domów okapowych, przeznaczonych dla piwowarów, handlarzy i rzemieślników oraz 59 mniejszych domów, przykrytych dwuspadowym dachem. Wzniesione z drobnej czerwonej cegły, nieotynkowane, z białymi fugami, okiennicami, kratowanymi oknami i zakrzywionymi szczytami są przepięknym przykładem barokowego budownictwa holenderskiego. Przy każdym z domów znajdowały się ogródki frontowe, niestety zostały one zlikwidowane w czasie prac przy poszerzaniu ulic.
Po śmierci „Króla – żołnierza” prace budowlane kontynuował jego następca, Fryderyk II. Natomiast Jana Boumana zastąpił Carl von Gontard.
Dzielnica holenderska, mimo iż stała się Holandią pod pruskim niebem, nie przyciągnęła zbyt wielu rzemieślników holenderskich. Po ukończeniu budowy zaledwie 22 domy zamieszkiwane były przez Holendrów. Pozostałe budynki zajęli żołnierze wraz z rodzinami, a także lokalni kupcy i artyści. Zamożni mieszkańcy Poczdamu spostrzegali dzielnicę holenderską jako tanie osiedle fabryczne, więc nie była ona w kręgu ich zainteresowań. Mieszkał tu przez pewien czas Heinrich Heine, Theodor Storm czy Heinrich von Kleist. Wiosną 1789 roku przebywał tu Mozart. Mieszkał w domu pod numerem 10 (od strony Bassinplatz). Było to dwa i pół roku przed jego śmiercią. Tu stworzył swoja ostatnią sonatę fortepianową D-dur, Köchelverzeichnis 576 „Polowanie”. Powstała na życzenie pruskiej księżniczki Friederike, siostrzenicy Fryderyka II. Jego obecność w tym miejscu upamiętnia tablica pamiątkowa na budynku.
Aby w pełni zapoznać się z dzielnicą holenderską w Poczdamie i poczuć jej klimat, warto odwiedzić budynek przy Mittelstraße 8. Nazwany został „Domem Jana Boumana” na cześć budowniczego i architekta dzielnicy holenderskiej (choć on sam nigdy w tym domu nie mieszkał). Pełni on funkcje muzealną, we wnętrzu zgromadzono różnego rodzaju oryginalne elementy wyposażenia (meble, przedmioty codziennego użytku)pochodzące ze wszystkich pozostałych domów, dzięki czemu możemy uzyskać wiedzę na temat życia dawnych mieszkańców dzielnicy.
Przy tej samej ulicy, pod numerem 3 funkcjonował na początku XX wieku sklep z używanymi ubraniami. Wiąże się z nim historia szewca Friedricha Wilhelma Voigta, zwanego „Kapitanem z Köpenick”. Ten drobny złodziejaszek w 1906 roku po wyjściu z więzienia kupił tu mundur kapitana gwardii pruskiej, który dopiero co został wycofany z użytku. Następnie udał się w przebraniu do Köpenick (obecnie jest to dzielnica Berlina), gdzie podporządkował sobie mały oddział żołnierzy. W ich towarzystwie wyruszył do miejscowego ratusza, aresztował burmistrza pod pretekstem defraudacji pieniędzy i sam z kasy pancernej pobrał 3,5 tysiąca marek. Po tym zdarzeniu całe towarzystwo, wraz z pojmanym burmistrzem, wsiadło do pociągu jadącego do centrum Berlina. Voigt wydał rozkaz żołnierzom, by ci odprowadzili pojmanego do odwachu, a sam w tym czasie zbiegł. Udało mu się oszukać wszystkich, których spotkał na drodze nie posiadając stosownych dokumentów, a jedynie naśladując zachowanie żołnierzy. Cała ta historia rozśmieszyła cesarza Wilhelma II do łez, więc gdy złapano przebiegłego szewca, wymierzono mu jedynie kare 4 lat pozbawienia wolności. Po wyjściu z więzienia Viogt zamieszkał w Luksemburgu i dorobił się na swojej „sławie”. W wyniku I wojny światowej stracił swoje wszystkie oszczędności i zmarł jako nędzarz w 1922 roku. W 1930 roku dramaturg, Carl Zuckmayer napisał sztukę pt. „Kapitan z Köpenick”.
Spacerując obecnie po dzielnicy holenderskiej w Poczdamie ciężko zdecydować, w której kawiarni wypić kawę. Urządzone, w przepięknie odresturowanych domach, stylowe lokale kuszą kawą przyrządzaną na dziesiątki sposobów, gorącą czekoladą i łakociami. Galerie sztuki, sklepy z rękodziełem i pamiątkami, urokliwe kwiaciarnie cieszą się niezwykłą popularnością wśród turystów.
Dzielnica holenderska w Poczdamie jest miejscem wielu imprez. Najpopularniejsze to festiwal tulipanów i tzw. Sinterklaas. Oby dwie imprezy organizowane są przez Stowarzyszenie Opieki nad Kulturą Holenderską w Poczdamie e. V.
Festiwal tulipanów w Poczdamie dobywa się zawsze w połowie kwietnia. W ciągu dwóch dni trwania imprezy w całej dzielnicy holenderskiej odbywa się szereg koncertów, pokazów rzemieślniczych i kulinarnych występów. Ponad 120 rzemieślników prezentuje tu swoje umiejętności: malują porcelanę, robią musztardę, szyją czapki, tkają, robią słynne holenderskie klompen, czyli drewniane chodaki. A wszystko to przy dźwiękach holenderskich kapel ulicznych. Na stoiskach z żywnością serwowane są holenderskie specjały: sery, pannenkoeken (naleśniki), tradycyjny gin Jenever, poffertjes czy matjasy w bułce. Swoje stoisko mają tu również słynne ogrody Keukenhof, a cały Bassinplatz tonie w tulipanach.
Sinterklaasfest odbywa się na początku grudnia, a dokładnie w drugi weekend adwentu. W Poczdamie łączą się wówczas dwie tradycje: niemieckich jarmarków bożonarodzeniowych i holenderskiego święta Sinterklaas (czyli naszego dnia Św. Mikołaja). Postać przybrana w szaty biskupie przypływa do miejskiego portu Havelbucht, skąd na białym koniu o imieniu „Schimmel” wyjeżdża do dzielnicy holenderskiej w Poczdamie. Miejscowe dzieci wieżą, iż przybywa on z Hiszpanii, a to za sprawą jego towarzyszy, kolorowo ubranych postaci o pomalowanych na czarno twarzach tzw. Zwarte Piet, czyli Czarnych Piotrusiów. Mają przesadnie pomalowane na czerwono usta, noszą złote kolczyki i kręconą, czarną perukę. Przygrywa im kapela, a pomocnicy rozdają najmłodszym łakocie, żonglują i żartują.