Pierwsze cebulki tulipanów dotarły do Holandii w XVII w. ramach wymiany handlowej z Konstantynopolem. Dla zamożnych Holendrów były cennym obiektem kolekcjonerskim, symbolem dobrobytu i wyrafinowania. W związku z olbrzymim popytem na tulipany, holenderscy kupcy generowali niewiarygodne zyski.
W XVII w. Holandia była światowa potęgą handlową, a sam Amsterdam stawał się zamożnym, kosmopolitycznym miastem. Jego mieszkańcy, holenderscy bogacze, obsesyjnie pożądali najbardziej wyszukanych odmian. Holandię ogarnęła tulipanowa gorączka, zwana „tulipomanią”, a ceny za niektóre cebulki potrafiły osiągać wartość amsterdamskiej kamienicy. W 1636 r. cebulki tulipanów stały się przedmiotem handlu na amsterdamskiej giełdzie. Inwestorzy sprzedawali grunty i domy, aby zainwestować w cebulki tulipanów. Były to czasy Kampanii Wschodnioindyjskich, Holandia była w tedy bogatym i bezpiecznym krajem, więc Holendrzy bez wahania inwestowali nawet w tak niepewny biznes, jakim są kwiaty.
Botanicy, poszukiwali jak najbardziej egzotycznych odmian, wykorzystując także choroby wirusowe atakujące uprawy kwiatów, dzięki czemu miały one pstrokate barwy i postrzępione liście. Miały one różne ceny w zależności od barwy . Najtańsze były jednobarwne ( czerwone, żółte, białe – Couleren), wielobarwne (białe smugi na czerwonym lub różowym płatku – Rosen) i najrzadsze Bizarden – (żółte lub białe smugi na czerwonym, brązowym i fioletowym płatku).
W filmie „Tulipanowa gorączka” Justina Chadicka z 2017 r. cebulki tulipanów miały być drogą do szczęścia i miłości dwojga młodych ludzi. Zamężna Sophie zakochała się w swym malarzu, młodym artyście Janie. Kochankowie postanowili uciec z Amsterdamu, a jedynym sposobem na pozyskanie środków finansowych na wspólne życie był handel cebulkami tych kwiatów.
Obecnie te piękne kwiaty możemy podziwiać na obrazach słynnych malarzy m.in. Hansa Bollongier „Martwa natura z kwiatami” czy Jana Brueghela „Satyra na temat Tulipomanii”.
Do dziś metaforycznie używa się określenia „tulipomania”, kiedy mamy do czynienia z dużą bańką spekulacyjną (kiedy cena produktu odbiega znacznie od jego wartości). Tak było właśnie w przypadku holenderskiego handlu cebulkami. Wówczas najdroższego tulipana Semper Augustus sprzedano za 6000 guldenów, czyli 40-krotność średniego rocznego dochodu. Po czym bańka pękła, rynek się załamał i spowodowało to ogromne straty.
Tulipany są symbolem budzącego się życia. Dlatego już wczesną wiosną (przełom kwietnia i maja) warto odwiedzić przepiękny ogród Keukenhof w Holandii.
Keukenhof oznacza „ogród kuchenny”. Czy to oznacza, że rosnące tam tulipany są jadalne? Absolutnie nie. Mimo, iż w czasie II wojny światowej, głodujący Holendrzy zjadali cebulki tulipanów, które były przeznaczone do handlu, to mimo wszystko musimy pamiętać, że wszystkie części tulipanów oprócz płatków są trujące i mogą wywoływać choroby.
Nazwa Keukenhof odwołuje się do czasów, gdy w XV w. bawarska księżna Jacoba na tym terenie zbierała zioła, owoce i warzywa do kuchni w zamku Teylingen. W rzeczywistości była to Keukenduin czyli „wydma kuchenna”.
W 1641 r. nieopodal miejscowości Lisse, z inicjatywy Adriaen Maertensz Blocka , administratora Kampanii Wschodnioindyjskiej, został wzniesiony zamek Keukenhof, jako jego wiejska posiadłość. W rezultacie powstała niezwykle luksusowa rezydencja pełna dzieł sztuki z czasów Złotego Wieku. Do końca XIX w. posiadłość wraz z założonym parkiem zajmowała ok. 200 ha powierzchni. W 1857 r. na prośbę króla Holandii Wilhelma II, architekci krajobrazu Jan David Zocher i Louis Paul Zocher przeprojektowali ogrody w stylu angielskim. I to one właśnie dały początek dzisiejszym ogrodom. Już pod koniec XIX w. obsadzano je tysiącami cebulek różnorodnych kwiatów, tworząc w ten sposób niezwykłe kompozycje.
Obecnie ogród Keukenhof w Holandii zajmuje 32 ha powierzchni. Pomiędzy starymi, XIX – wiecznymi drzewami wiją się kręte alejki prowadzące do niezwykłych kompozycji kwiatowych. Jest to największy ogród roślin cebulowych na świecie.
Każdego roku, we wrześniu ok. 500 wykwalifikowanych ogrodników sadzi tu ok. 7 milionów cebulek, w tym 4,5 miliona to tulipany. Dostarczają je renomowane firmy z tzw. gwarancją królewską. Hiacynty, krokusy, narcyzy, żonkile, frezje, lilie, szafirki sadzone są warstwowo tak, by przez osiem miesięcy bez przerwy coś kwitło. Najniższą warstwę stanowią cebulki tulipanów.
Czerwony Cesarz, Błękit Delft, Doberman, Ogień Miłości czy Brzoskwiniowa Perfekcja, Victorias Secret, Night Club to tylko niewielka część nazw tulipanowych piękności. Na szczęście przy poszczególnych rabatach znajdują się tabliczki z ich nazwami.
Co roku festiwalowi przyświeca motyw przewodni np. „Love” , „Chopin”, „van Gogh”, lub tak jak w 2020 r. – „A world of Colours”. W ten sposób ogród Keukenhof w Holandii co roku można odkrywać na nowo.
Ścielące się dywany kwiatów między drzewami, wokół stawów, fontann, rzeźb ogrodowych w harmonii z kwitnącymi krzewami, tworzą świat niczym z Alicji w Krainie Czarów.
W pawilonach ogrodowych organizowane są wystawy ciętych kwiatów. Niesamowite aranżacje prezentowane są w pawilonach nazwanych na cześć holenderskiej rodziny królewskiej : Beatrix, Wilhelm – Alexander, Juliana czy Wilhelmina.
W pawilonie Beatrix podziwiać można wystawę anturiów i orchidei, a w Oranje Nassau odbywają się show z użyciem najnowszych odmian ciętych i doniczkowych kwiatów. Ważnym elementem wystawowym jest również przedstawienie historii Holandii w kontekście tulipanów.
W całych ogrodach są miejsca tzw. GET INSPIRED! Są to zazwyczaj aranżacje stworzone z kwiatów, skrzyń, ceramiki, mebli , nawiązujące do przeszłości Holandii.
Ogród Keukenhof w Holandii można podziwiać także z lotu ptaka. W morzu tulipanów stoi XIX wieczny wiatrak, który pełni funkcję młyna, a także punktu widokowego.