fbpx

Ruiny kościoła w Trzęsaczu

0 Comments

Ruiny kościoła w Trzęsaczu to obowiązkowy punkt każdej wycieczki po wybrzeżu. Każdego dnia tłumy turystów zatrzymują się w tej maleńkiej miejscowości, by upewnić się, czy są one nadal bezpieczne.

Gmina Rewal jest jedną z najmniejszych gmin wiejskich w Polsce. Zajmuje ok. 41 km², jest o połowę mniejsza od Koszalina. Zamieszkuje ją ok. 3700 mieszkańców. Składa się z siedmiu miejscowości, sześć z nich leży bezpośrednio nad morzem. Najsłynniejszą z nich jest Trzęsacz.

Pierwsza pisemna wzmianka o Trzęsaczu pojawiła się w dokumencie z 1331 r.. wymieniona została pod nazwą Hoff. Przez wieki była to wieś rolniczo- rybacka. Wielokrotnie zmieniała właścicieli. Najsłynniejszymi była zamożna, pomorska rodzina von Flemming.

Jest to maleńka miejscowość. Na stałe mieszka tu ok. 130 mieszkańców. Niczym magnes, przyciąga tłumy turystów na Wybrzeże Rewalskie, a to za sprawą ruin kościoła na klifie.

Znane są one każdemu uczniowi szkoły podstawowej z podręczników od geografii, gdyż stanowią doskonały przykład, tłumaczący zjawisko abrazji, czyli cofania się klifu pod wpływem siły morskich fal. W Trzęsaczu brzeg klifowy cofa się  średnio ok. 40 cm w ciągu roku. Od wieków trwa tu walka człowieka z żywiołem.

Jak wyglądał kiedyś kościół w Trzęsaczu?

Kościół, którego fragmenty do dziś możemy podziwiać, wzniesiony został na przełomie XIV i XV w. Wybudowany na planie prostokąta, jednonawowy, był wielokrotnie przebudowywany. Świadczą o tym chociażby cegły, które są różnych kształtów i wielkości.

Wybudowany został na wzgórzu, w odległości ok. 2 km od brzegu morza ( niektóre źródła podają, iż było to ok. 1800 m, a jeszcze inne, że 250 m).

Od 1650 r. do świątyni przylegała drewniana wieża, która na skutek dwukrotnego uderzenia pioruna, została zniszczona w 1818 r.

Wokół kościoła znajdował się cmentarz, który od 1771 r. był sukcesywnie przenoszony. Rok później, mieszkańcy Trzęsacza wystosowali list do króla pruskiego Fryderyka II, iż kościół znajduje się zaledwie 10 kroków od końca urwiska. Wyrazili również chęć budowy nowego kościoła.

W 1873 r. świątynia została zamknięta. Wyposażenie zostało przewiezione do muzeów w Kamieniu Pomorskim, Berlinie i Szczecinie. Rok później, został zdjęty dach i kościół został pozostawiony samemu sobie.

Kiedy runął kościół w Trzęsaczu?

Wiosną, 1901 r. w czasie roztopów, odpadł zamarznięty fragment klifu. Spacerując po plaży pod wiszącymi fundamentami, można było zajrzeć od spodu do wnętrza świątyni. W nocy z 8 na 9 kwietnia (Wielkanoc), runęła cała ściana północna.

Od tego momentu odnotowano jeszcze siedem przypadków osunięcia się fragmentów muru. Ostatni miał miejsce 1 lutego 1994 roku.

Jakie działania podjęto aby ocalić ostatni fragment kościoła w Trzęsaczu?

W 1999 r. powstał społeczny komitet ratowania ruin kościoła w Trzęsaczu. To trudne zadanie powierzono gdańskiej firmie Najder Enginering, która zabezpieczała m.in. Kopiec Kościuszki w Krakowie, Arkady Kubickiego w Warszawie, czy zamek w Gniewie. Prace polegały na wykonaniu zastrzyków betonowych, wykonaniu oczepu żelbetowego, zamontowaniu rur drenażowych oraz na ułożeniu koszy wypełnionych kamieniami.

Przez lata turyści, jedynie oczyma wyobraźni mogli dotrzeć, jak przed wiekami wyglądała ta słynna świątynia. Dzisiaj mogą jej nawet dotknąć. W 2022 roku tuż obok ruin kościoła ustawiona została  makieta, prezentująca wygląd kościoła z czasów jego budowy.

Ruiny kościoła w Trzęsaczu były wielokrotnie uwieczniane na obrazach. Pewien brytyjski malarz, marynista, Charles Pattison, w 1905 r. uwiecznił ruiny na obrazie, który podarował mieszkańcom Trzęsacza. Przez lata wisiał on w neogotyckim kościele w Trzęsaczu, by po wojnie trafić do świątyni w Traveműnde. Ruiny kościoła w Trzęsaczu znane są również za oceanem, za sprawą malarza Layonela Feningera, który w latach trzydziestych XX w. przebywał w Mrzeżynie. Jego obrazy, poświęcone ruinom kościoła można podziwiać w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku.

Ruiny kościoła w Trzęsaczu legenda.

Niektórzy turyści mawiają, iż to nie chęć zobaczenia ruin kościoła przywiodła ich Trzęsacza, lecz jakaś tajemna siła, jakiś głos mówił im, iż koniecznie muszą tu przybyć. Czyżby syreni śpiew? W końcu to właśnie w Trzęsaczu zrodziła się legenda o syrenie Zielenicy, złapanej w sieci rybackie przez miejscowego rybaka. Przewodnicy turystyczni, a także mieszkańcy tej maleńkiej miejscowości z olbrzymią pasją opowiadają ją turystom.

Dawno, dawno temu, w czasach kiedy Trzęsacz był maleńką, nieznaną nikomu osadą rybacką, dwaj miejscowi rybacy wybrali się na połów ryb. Rankiem, skoro świt zarzucili sieci rybackie i pogrążeni w zamyśleniu, podziwiali wschód słońca. Z letargu wybudził ich głośny plusk wody, dobiegający z oddali.

Radość rybaków była wielka, gdyż oznaczało to sieci pełne ryb, a co za tym idzie, wcześniejszy powrót do domu, żony i dzieci. Jakież było ich zdziwienie, gdy zamiast ryb, w sieciach ujrzeli przedziwne stworzenie, pół kobietę pół rybę. Syrena – Zielenica była wprost nieziemskiej urody. Jej długie, płomienne włosy opadały na twarz, ramiona i plecy, skórę miała białą niczym mleko, a ogon mienił się wszystkimi barwami tęczy. Na jej twarzy rysowało się przerażenie, a w oczach pojawiły się łzy. Syrena zaczęła rzewnie płakać, prosząc rybaków by zwrócili jej wolność.

Ci zaś, nie wiedząc cóż począć, postanowili prosić o radę proboszcza miejscowego kościoła, który uchodził za najmądrzejszego człowieka we wsi.

Jako, że niewiele czasu upłynęło od nawrócenia miejscowej ludności na wiarę chrześcijańską, pierwszą myślą proboszcza była potrzeba ochrzczenia Syreny. W oczekiwaniu na ceremonię chrztu, umieszczono ją w drewnianej kadzi, wypełnionej słoną wodą morską.

Wieść o niezwykłej postaci z Trzęsacza dotarła daleko poza granice wsi. Na ceremonię chrztu przybyli nie tylko lokalni mieszkańcy, ale także ci z odległych stron. Każdy chciał zobaczyć tajemniczą piękność zrodzoną z morza. Na ceremonii chrztu nadano Syrenie chrześcijańskie imię Zofia. Po chwili Syrena omdlała. Zostało to odebrane przez zgromadzonych jako emocje związane z tak doniosłym wydarzeniem. Prawda okazała się jednak znacznie smutniejsza. Nazajutrz okazało się, iż syrena zmarła. Zmarła z tęsknoty za morzem.

Olbrzymi smutek wdarł się w serca rybaków, którzy poczuli się odpowiedzialni za śmierć Zielenicy. Zaproponowali, by zwrócić ją morzu. Sprzeciwił się temu proboszcz, który stwierdził, iż została ona ochrzczona i należy ją pochować według tradycji chrześcijańskich.

W trakcie ceremonii rozszalała się straszliwa wichura nad Trzęsaczem. Fale morskie z olbrzymią siłą uderzały w wybrzeże klifowe, a silny wiatr pozrywał dachy z chat. Mimo wszystko ceremonii nie przerwano. Syrena została pochowana na cmentarzu przy kościele w Trzęsaczu.

Wówczas ojciec Syreny, bóg mórz, postanowił pomścić śmierć swego dziecka. Co roku podczas olbrzymich sztormów nawiedzających Trzęsacz, fale morskie wdzierały się w głąb lądu, zabierając ze sobą wysokie klify, gospodarstwa leżące na północ od kościoła, aż w końcu pochłonęły cały cmentarz znajdujący się przy świątyni. W ten sposób Syrena Zielenica powróciła do domu.

Jednakże zemsta boga mórz nie miała końca. Zrozpaczony ojciec postanowił ukarać rybaków, zabierając im ukochany kościół.

Dziś, spoglądając na ruiny kościoła w Trzęsaczu, zastanawiamy się, czy zemsta boga mórz się dopełni? Czy zgodnie z przyrzeczeniem, morze pochłonie ostatni fragment gotyckiej świątyni? Równie prawdopodobna wydaje się historia, iż bóg mórz postanowił pozostawić fragment kościoła ku przestrodze, by każdego dnia mieszkańcy Trzęsacza pamiętali, by nie igrać z siłami natury.

W 2021 roku przy ruinach kościoła w Trzęsaczu stanęła piękna rzeźba, przedstawiająca syrenkę. Jej autorem jest absolwent Wydziału Rzeźby na ASP w Krakowie, Stanisław Matyka. Podobno pogłaskanie syrenki po ogonie ma przynieść szczęście.

5/5 - (3 głosów)

Categories:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *